Piękną historię przeczytałam dziś autorstwa Mirko Fernandeza. Na warsztatach pracuję często z kolorami, bo to jest najprostrzy i najszybszy do zastosowania „lek” dla naszej duszy, umysłu i ciała. Kolor niesie uzdrowienie, ukojenie lub pobudzenie, w zależności od potrzeby.
http://siecsztukiplanetarnej.blogspot.com/2012/10/docenmy-siebie-nawzajem.html
I Mirko przedstawił piękną legendę indiańską o kolorach, również z przesłaniem wzajemnej pomocy i dopełanianiu siebie. Bo gdybyśmy wszyscy byli jednakowi, czy nawet jednakowego koloru skóry, ubioru, to po prostu byłoby „nudno”. To kolory dają życie. Bo czerń sybolizuje śmierć. Czerń to tak naprawdę brak koloru. Czasem czarny również jest potrzebny.
Ja ze zdziwieniem odkrywam ostatnio potrzebę noszenia koloru czarnego. Zastanawiała mnie ona i była tak przeciwna temu co przez lata robiłam, ubierając się dosłownie w kolorach tęczy. Ci, którzy mnie znają, pamiętają okresy chodzenia w kolorach błękitu, czerwieni, zielonego, czy ostatnio fioletu. Albo wręcz dosłownie w tęczowej huście, czapce typu indiańskiego w tęczowe wzory czy robieniu tęczowych ozdób na ręke.
I poczułam, że ta czerń symbolizuje potrzebę żałoby, na którą nigdy w pełni sobie nie pozwoliłam. Po śmierci mojej babci czy brata nigdy nie chodziłam ubrana na czarno, uznając to za beznsensowny akt. Teraz rozumiem, że jest to symboliczny, ale też i fizyczny akt skontaktowania się, poczucia tej żałości, żalu, żałoby, po stracie bliskich, wejście do przestrzeni wewnętrznej i pozostanie w niej dopóki ten żal sie nie uspokoi. Ja po śmierci bliskich od razu przechodziłam do działania, starałam się przepracować ten ból i nie pozwalałam sobie go w pełni czuć. Ponieważ na tamten czas nie potrafiłam sobie sama z tym bólem poradzić, nie miałam narzędzi do ukojenia żalu, schowałam go głęboko pod kolorami tęczy. Teraz dzięki Recall Healing czy the Journey potrafię poradzić sobie z każdym bólem i uczuciem czy trudnym zdarzeniem i to bardzo szybko. I widzę to samo na warsztatach czy sesjach. Przychodzą ludzie, którzy doświadczają nieukojonego bólu po śmierci bliskich osób, które czasami odeszły wiele lat temu. I teraz wspólnie uzdrawiamy te rany, aby już nie przykładać na nie „plasterków”, tylko przyjrzeć się i uleczyć na dobre.
http://marzeniawdzialaniu.pl/warsztaty/mozesz-uzdrowic-swoje-zycie/
I jestem taka wdzięczna za ten dar i za to co się wydarza na warsztatach. I dziękuję wszystkim, którzy na nie przychodzą, otwierają się i zaczynają jaśnieć.
http://siecsztukiplanetarnej.blogspot.com/2012/10/docenmy-siebie-nawzajem.html